— Pomyśl pan nad wszystkiem — powtórzył doktór, idąc za Mirabeau; — ale na początek posłuszeństwa, przyrzecz mi nie najmować tego zamku: znajdziesz ich kilkadziesiąt w okolicy Paryża, równie jak ten przyjemnych.
Może byłby Mirabeau usłuchał tego głosu rozsądku: ale nagle wśród zapadającego zmroku, po za firanką z kwiatów ukazała się głowa kobieca i biała spódniczka z różowemi falbanami. Zdawało się, że ta kobieta uśmiecha się do niego; ale Mirabeau nie miał czasu upewnić się, bo kiedy Gilbert szukał oczami powodu nerwowego drżenia ręki chorego, na której był oparty, kobieta znikła, a w oknie pawilonu, chwiały się tylko lekko gałązki róż, heljotropów i goździków.
— I cóż — rzekł Gilbert — nie odpowiadasz mi pan?....
— Kochany doktorze — rzekł Mirabeau — przypominasz sobie, com powiedział królowej, kiedy, żegnając się, podała mi rękę do pocałowania: „Najjaśniejsza Pani, ten pocałunek ocali! monarchię...“
— Pamiętam.
— A więc, ciężki obowiązek wziąłem na siebie, zwłaszcza, gdy mnie tak opuszczają. Jednak chcę tego obowiązku dopełnić. Nie pogardzajmy samobójstwem, doktorze: samobójstwo będzie może jedynym środkiem honorowym zakończenia sprawy.
We dwa dni potem Mirabeau kupił zamek Marais.
Strona:PL Dumas - Hrabina Charny.djvu/433
Ta strona została przepisana.