było rozciągnąć kompas swych długich nóg, ażeby biedź równo z pocztą, nie dogonił ich dotąd.
Myśląc o Pitoux, myślał o jego otoczeniu zwykłem, to jest o wielkich drzewach, o drogach cienistych i przestrzeniach błękitnych, zamykających widnokrąg lasów. Potem, przez stopniowe kojarzenie wyobrażeń, wspominał sobie te dziwne wizje, które mu czasami ukazywały się pod temi wielkiemi drzewami, w głębi tych sklepień niezmiernych.
Myślał o kobiecie, którą tylekroć widział w marzeniu, a raz tylko, jak przynajmniej mniemał, w rzeczywistości, w dniu, kiedy się przechadzał po lasach Sartory, kędy ta kobieta przemknęła i znikła jak mgła, uniesiona we wspaniałym powozie, zaprzężonym wre dwa śliczne cwałujące konie.
I przypomniał sobie głębokie wrażenie, jakie zawsze sprawiał mu ten widok, i przez pół zatopiony w tym śnie, wymawiał zcicha:
— Matko moja! matko!
Naraz, drzwi, które zamknęły się za Izydorem, otwarły się znowu. Ukazała się kobieta.
Przypadkiem, chłopiec miał oczy na drzwi zwrócone.
Zjawisko tak było zgodne z tem, co działo się w jego myśli, że widząc sen swój ożywiony istotnością rzeczywistą, Sebastjan drgnął.
Ale stało się z nim coś dziwnego, gdy we wchodzącej kobiecie zobaczył zarazem i cień i rzeczywistość.
Cień swoich marzeń, rzeczywistość z Satory.
Stanął, jakby jakaś sprężyna zerwała go z kanapy i postawiła na nogi.
Usta jego się rozwarły, oko powiększyło, źrenica się rozszerzyła.
Dyszące piersi daremnie się na głos siliły.
Kobieta przeszła majestatycznie, dumnie, lekceważąco, nie zwracając nań uwagi.
Jakkolwiek pozornie spokojna, ta kobieta o brwiach zmarszczonych, o cerze bladej, o oddechu świszczącym, musiała zostawać pod parciem wielkiej irytacji nerwowej.
Przeszła po przekątnej sali, otworzyła drzwi przeciwległe tym, przez które weszła i oddaliła się w korytarz.
Sebastjan zrozumiał, że mu znowu umknie, jeżeli ku niej nie pośpieszy. Patrzał wzrokiem wytężonym, jak gdyby dla przeświadczenia się o jej przejściu, na drzwi, przez
Strona:PL Dumas - Hrabina Charny.djvu/44
Ta strona została przepisana.