Podczas nocy tej z 5-go na 6-ty października, około jedenastej godziny wieczorem, doktór Raynal, który położył się w nadziei, jaką rzadko miewają lekarze, przespania całej nocy, przebudzony został trzykrotnem nocnem stukaniem.
Było to, jak wiemy, zwyczajem poczciwego doktora, że kiedy stukano lub dzwoniono w nocy, chodził otwierać sam, aby czem prędzej dowiedzieć się, czego od niego chciano.
Tym razem, jak i zawsze, wyskoczył z łóżka, włożył szlafrok i pantofle, i jak mógł najprędzej zeszedł po wąskich schodkach.
Jakkolwiek bardzo się śpieszył, gość jego nocny tak był niecierpliwy, że począł pukać bez końca i miary, aż nagle drzwi się otworzyły.
Doktór Raynal poznał tego samego lokaja, który pewnej nocy przybył, aby go do wicehrabiego Izydora de Charny zaprowadzić.
— O! o! — rzekł doktór ujrzawszy go — ty znowóż, mój przyjacielu? Nie jest to wcale wymówka, pojmujesz mnie? ale jeżeli pan twój znowu jest raniony, trzeba żeby się strzegł: nie dobrze chodzić tam, gdzie kule padają.
— Nie, panie — odpowiedział lokaj, nie do pana, nie do rany, ale do czegoś, co niemniej ważne; skończ pan się ubierać: tu jest koń; czekają na pana.
Doktór na ubranie się potrzebował zwykle pięć minut; teraz sądząc po sposobie mowy i stukaniu służącego, poznał, że
Strona:PL Dumas - Hrabina Charny.djvu/440
Ta strona została przepisana.
ROZDZIAŁ XXV.
GDZIE WIDAĆ, CO SIĘ STAŁO Z KATARZYNĄ, ALE NIE WIADOMO, CO SIĘ Z NIĄ STANIE.