muzyki, dochodziłeś do miejsca, gdzie dawniej był wewnętrzny dziedziniec, spotykałeś salę balową rzęsiście oświetloną, ponad którą czytano słowa, będące tylko spełnieniem przepowiedni Cagliostra:
Przy jednym z tysiąca stołów, ustawionych wkoło Bastylji, w zaimprowizowanym cieniu, dwaj ludzie pokrzepili siły wycieńczone całym dniem marszów, kontrmarszów i manewrów.
Mieli przed sobą ogromna kiełbasę, chleb czterofuntowy i dwie butelki wina.
— A! ani słowa! — rzekł, wychylając szklankę odrazu, młodszy z dwóch ludzi, noszący mundur kapitana gwardji narodowej, kiedy starszy miał ubiór stowarzyszonego — ani słowa! dobra to rzecz jeść, kiedy człowiek głodny, i pić, kiedy spragniony.
Potem dodał po chwili;
— Ale wam nie chce się jeść ani pić, ojcze Billot?
— Jadłem już i piłem — odparł tenże — a teraz głodnym i spragnionym jednej tylko rzeczy...
— Jakiej?.
— Powiem ci, kochany Pitoux, kiedy przyjdzie czas usiąść do stołu.
Pitoux nie widział złośliwości w odpowiedzi Billota. Billot mało jadł i mało pił, mimo dziennego zmęczenia i głodu; ale od wyjazdu z ViIllers-Cotterets do Paryża, i przez pięć dni, a raczej pięć nocy pracy na polu Marsowem. Billot również mało pił i jadł bardzo mało.
Pitoux wiedział, że niektóre choroby, nie będąc niebezpiecznemi, odbierają chwilowo apetyt najsilniejszym nawet organizmom, i za każdym razem, gdy zauważył jak je Billot, pytał go, dlaczego nie je; na to pytanie Billot odpowiadał, że nie głodny, a na odpowiedzi takiej poprzestawał Pitoux.
Jedno tylko przykrość sprawiało Pitoux: nie zmniejszenie apetytu u Billota, boć każdemu wolno jeść mniej lub więcej; zresztą im mniej Billot jadł, tem więcej zostawało dla Pitoux. Ale drażniła go powściągliwość w słowach zagrodnika.