Kiedy Pitoux jadł w towarzystwie, lubił mówić; zauważył, że rozmowa, nie przeszkadzając w połykaniu, pomaga do trawienia, a tak głębokie zapuściła ta uwaga korzenie w jego umyśle, że kiedy jadł sam, to śpiewał.
Naturalnie, gdy nie był smutny.
Ale Pitoux nie miał przyczyny do smutku, przeciwnie.
Życie jego w Haramoncie od niejakiego czasu stało się bardzo przyjemnem.
Pitoux, jak wiemy, kochał, a raczej uwielbiał Katarzynę; i czegóż potrzeba Włochowi lub Hiszpanowi, który uwielbia Madonnę? Widzieć Madonnę, klęczeć przed Madonna, modlić się do Madonny...
— Cóż robił Pitoux?
Skoro noc nadchodziła, przybywał do skały Clouise; widział Katarzynę: klęczał przed Katarzyna; modlił się do Katarzyny.
A dziewczyna, wdzięczna za wielkie usługi, jakie jej oddał Pitoux, pozwalała na to. Oczy jej zwrócone były gdzieindziej, daleko wyżej!...
Tylko od czasu do czasu miewał chwile zazdrości zacny chłopiec, kiedy nosił na pocztę list od Katarzyny do Izydora, lub z poczty list od Izydora do Katarzyny przynosił.
Ale, zważywszy wszystko, było to daleko lepsze położenie, niż pobyt jego na folwarku po powrocie z Paryża, kiedy Katarzyna poznawszy w nim demagoga, nieprzyjaciela szlachty i arystokratów, wypędziła go za drzwi, mówiąc, że niema dlań roboty.
Pitoux, który nie wiedział o stanie Katarzyny, nie wątpił, że tak trwać będzie wiecznie.
Dlatego opuścił Haramont z wielkim żalem, ale zmuszony swą wyższą rangą dać przykład gorliwości, pożegnał się z Katarzyną, polecając ją ojcu Clouis, i obiecując powrócić jak najprędzej.
Pitoux nie zostawił więc poza sobą nic, coby go miało smutnym uczynić.
W Paryżu żaden wypadek nie zrodził w nim też uczucia smutku.
Strona:PL Dumas - Hrabina Charny.djvu/456
Ta strona została przepisana.