Strona:PL Dumas - Hrabina Charny.djvu/46

Ta strona została przepisana.

I dodał tak cicho, że go tylko ona dosłyszeć mogła:
— Chcę cię nazywać matką!...
Kobieta wydała okrzyk, chwyciła głowę chłopca w obie ręce i jakby zdjęta nagłem objawieniem, żywo przycisnęła go do siebie, a gorące usta do jego czoła przycisnęła.
Potem jakby lękając się z kolei, by kto nie nadszedł i nie zabrał jej dziecka, które odnalazła, wciągnęła go do karety, posadziła z przeciwległej strony, zatrzasnęła drzwiczki i spuszczając szybę, którą zaraz potem zasunęła, zawołała:
— Do domu! — Ulica Coq-Heron Nr. 9, pierwsza brama od ulicy Platriere.
I zwracając się do chłopca, zapytała:
— Imię twoje?
— Sebastjan.
— O! pójdź, Sebastjanie, pójdź tu... do mego serca!
I opadając w tył, jak gdyby zemdleć miała.
— O! — wyrzekła zcicha — cóż to jest za nowe wzruszenie? Byłożby to owo tak nazywane szczęście?