Strona:PL Dumas - Hrabina Charny.djvu/468

Ta strona została przepisana.

dyście mieli zaszczyt nieść jeden kij u noszy, na których stały popiersia tych dwóch wielkich ludzi, podczas gdy ja próbowałem ocalić życie Margota — kiedy niermcy strzelali do nas na placu Vendome i kiedy biust pana Neckera spadł wam na głową, kiedyśmy uciekali ulica St. Honoriusza, krzycząc: „Do broni! mordują naszych braci!“, któżby nam był wtedy powiedział, że zdobędziemy Bastylję?
— Nikt — odpowiedział dzierżawca tak lakonicznie, jak i za pierwszym razem.
— Do djabła! — rzekł Pitoux do siebie, poczekawszy chwilę — ten widać się zawziął. Dalej! dajmy ognia po raz trzeci.
I głośno wyrzekł:
— Powiedz mi, ojcze Billot, któżby myślał, kiedyśmy wzięli Bastylją, że w rok po jej zdobyciu ja będę kapitanem, wy, sfederowanym, i że będziemy wieczerzali obaj, ja szczególniej, w liściastej Bastylji zasadzonej właśnie tu, gdzie tamta się wznosiła? Ha! ktoby temu uwierzył?
— Nikt — odrzekł Billot, bardziej jeszcze niż pierwej zachmurzony.
Pitoux poznał, że niepodobna było skłonić dzierżawcą do rozmowy, ale pocieszył się myślą, że wolno mu gadać samemu.
Ciągnął więc dalej, zostawiając Billotowi prawo odpowiedzi, gdyby mu się podobało.
— Kiedy pomyślę, że właśnie rok temu weszliśmy do Ratusza, żeście wzięli pana de Flesselles za kołnierz, żeście mu kazali, podczas, gdy ja trzymałem straż u drzwi, wydać proch i napisać bilecik do pana de Launay; że rozdawszy proch, rozdzieliliśmy się z panem Marat, który poszedł do Inwalidów, aby się zwrócić ku Bastylji; że w Bastylji zastaliśmy pana Gonchona, ludowego Mirabeau, jak go nazywano... Wiecie, co się stało z panem Gonchon, ojcze Billot? Hę! wiecie, co się z nim stało?
Billot głową dał znak przeczący.
— Nie wiecie? — ciągnął Pitoux. — Ani ja także. Może to samo co i z Bastylją, co i z panem de Flesselles, to, co się stanie i z nami — dodał filozoficznie Pitoux; — pulvis es et in pulverem reverteris?. Kiedy pomyślą, że przez te drzwi, których