Strona:PL Dumas - Hrabina Charny.djvu/470

Ta strona została przepisana.

który ciągnął za nim a szczególniej, słysząc wśród chwalących go okrzyków, kilka głosów głuchej pogróżki, głosów, które ścigały wóz triumfatora rzymskiego, szepcąc mu: „Cezarze, nie zapominaj, że jesteś śmiertelnym!“
Ale on, człowiek burz, który zdawał się oddychać tylko wśród piorunów i błyskawic, oddalał się z twarzą uśmiechniętą, z okiem spokojnem i nakazującem, trzymając pod rękę nieznaną kobietę, która drżała za podmuchem jego straszliwej popularności.
— A! pan de Mirabeau! — rzekł Pitoux: — proszę! to Pan de Mirabeau, Mirabeau szlachecki? Pamiętasz, ojcze Billot, że mniej więcej tutaj poznaliśmy pana Gonchon, Mirabeau ludowego, a ja powiedziałem wam: „Nie wiem, jak wygląda Mirabeau szlachecki, ale ludowy jest bardzo brzydki!“ A więc, wiesz, że dziś zobaczywszy ich obydwóch, uważam ze obaj są brzydcy; ale to nie przeszkadza, aby oddać hołd wielkiemu człowiekowi.
I Pitoux, stanąwszy na krześle a z krzesła skoczywszy na, stół i zakładając trójgraniasty kapelusz na koniec szpady, krzyknął:
— Niech żyje Mirabeau!
Billot nie okazał ani sympatji, ani antypatji, złożył tylko ręce na potężnej piersi i mruknął ponurym głosem:
— Mówią, że zdradza lud.
— Ba! — rzekł Pitoux — mówiono to o wszystkich wielkich ludziach, od Arystydesa do Cycerona.
I głosem pełniejszym i dźwięczniejszym jeszcze, krzyknął „Niech żyje Mirabeau!“ podczas gdy sławny mówca znikał, ciągnąc za sobą wir ludzi, hałasu i krzyków.
— Mniejsza o to — rzekł Pitoux, skacząc ze stołu — rad jestem, żem widział pana de Mirabeau... Chodźmy skończyć kiełbasę i druga butelkę, ojcze Billot.
I pociągnął dzierżawce do stołu, gdzie czekały na nich resztki jedzenia, ale gdzie jakiś nieznajomy, przysunąwszy sobie trzecie krzesło, zdawał się na nich także oczekiwać.
Pitoux patrzył na Billota, który spoglądał na nieznajomego.
Prawda, że był to dzień braterskości, i poufałość miedzy oby-