Ta strona została przepisana.
Pitoux nic nie rozumiał, był niespokojny, zdziwiony, a każde wzruszenie dodawało mu apetytu.
Uczuł więc niepohamowną chęć uczynić zaszczyt przysłanym prowizjom, a gdy się zabrał do nich z całą gorliwością, Billot powrócił sam, spokojny, a z czołem oświeconem światłem radosnem, zajął swe miejsce za stołem.
— I cóż — zapytał Pitoux dzierżawcę — cóż tam nowego, ojcze Billot?
— Tyle nowego, że jutro sam wrócisz, Pitoux.
— A wy? — spytał kapitan gwardji narodowej.
— Ja? — rzekł Billot. — Ja, zostaję.