Strona:PL Dumas - Hrabina Charny.djvu/486

Ta strona została przepisana.
ROZDZIAŁ XXX.
SPRAWOZDANIE.

Zostawszy sami, ludzie zamaskowani i prezes zamienili słów kilka pocichu, potem głośno:
— Niech wszyscy wejdą — rzekł Cagliostro — gotów jestem wypowiedzieć obiecane sprawozdanie.
W tejże chwili drzwi się otworzyły: członkowie stowarzyszenia, którzy się przechadzali po dwóch i w grupach, rozmawiając, weszli i zapełnili zwykła sale posiedzeń.
Zaledwie za ostatnim z nich drzwi się zawarły, gdy Cagliostro wyciągając rękę, jako człowiek znający wartość czasu i niechcący stracić ani sekundy, odezwał się głośno:
— Bracia, niektórzy z was byli może obecni na zebraniu, lat temu dwadzieścia, o trzy mile od brzegów Renu, o mile od wsi Dannefels, w jednej z grot góry Piorunowej, jeżeli którzy z was byli tam obecni, niech te szanowne filary wielkiej sprawy, którąśmy podjęli, podniosą ręce i powiedzą: „Byłem tam“.
Kilka rak podniosło się i kilka głosów wymówiło naraz: „byłem tam“.
— Dobrze, oto wszystko czego potrzeba — rzekł mówca inni umarli, lub rozproszeni na powierzchni świata, pracują nad wspólnem dziełem. Dwadzieścia lat temu, dzieło to, za którego przebiegiem pójdziemy w rozmaitych jego okresach, było wówczas zaledwie zaczęte; wtedy światło, które nas oświeca, wschodziło dopiero, i najlepszy wzrok widział przyszłość za obłokiem, który tylko oko wybranych przenikło. Na tem zebraniu tłómaczyłem, jakim cudem śmierć, która