Strona:PL Dumas - Hrabina Charny.djvu/49

Ta strona została przepisana.

albo gdzieby przynajmniej nie mogła wywnętrzyć się z całą miłością macierzyńską, była w domu własnym, w pawilonie odosobnionym, bez służącego, bez pokojówki, bez żadnego oka śledczego.
Z widoczną też radością dała adres, któryśmy zapisali powyżej.
Wybiła godzina szósta gdy brama otwarła się na zawołanie stangreta, i gdy powóz zatrzymał się przede drzwiami pawilonu.
Andrea nie czekała nawet aż stangret zejdzie z kozła, otworzyła drzwiczki i skoczyła na pierwszy stopień powozu, pociągając Sebastjana za sobą.
I dając żywo stangretowi pieniądz, stanowiący prawie drugie tyle co mu się należało, pobiegła, wciąż chłopca trzymając za rękę, do wnętrza pawilonu, troskliwie zamknąwszy drzwi od przedpokoju.
Przybywszy do salonu, stanęła.
Salon oświetlony był tylko ogniem płonącym na kominku i dwiema świecami, stojącemi nad kominkiem.
Andrea posadziła syna na kozetce, gdzie zestrzeliwało się podwójne światło świec i ognia.
I z wybuchem radości w której drgała jeszcze reszta powątpiewania, zawołała:
— O! moje dziecko, moje dziecko, tyżeś to ty?
— Matko moja! — odparł Sebastjan z rozczuleniem, które jak łagodząca rosa rozlało się na serce i żyły Andrei.
— I tu, tu! — zawołała Andrea, patrząc naokoło siebie, na ten sam salon, gdzie na świat wydała Sebastjana, i ze zgrozą rzucając oczyma ku tej komnacie z której go porwano.
— Tu? — powtórzył Sebastjan — co to znaczy, matko?
— To znaczy, mój synu, że lat temu blisko piętnaście urodziłeś się w tym pokoju w którym jesteśmy, i że błogosławię miłosierdzie Pana Wszechmocnego, który po latach piętnastu cudownie cię tu sprowadził.
— Oh! tak, cudownie — rzekł Sebastjan — bo gdybym się nie był obawiał o życie ojca, nie byłbym wyszedł sam po nocy do Paryża. Gdybym nie był wyszedł, gdybym nie był w niepewności co do wyboru drogi, nie byłbym czekał na gościńcu, nie byłbym wypytywał w przejeździe pana Izydora de Charny. On byłby mnie nie poznał, i nie