— Doktorze — powiedziała królowa — liczę na pana, rozumiesz mnie? wszak będę miała o panu Mirabeau wiadomości.
I zaczęła mówić o czem innem.
Wieczorem o umówionej godzinie, Gilbert wchodził na schody pałacyku Mirabeau.
Mirabeau czekał go leżąc na szezlągu; ale ponieważ zatrzymano go chwil kilka w salonie, aby uprzedzić hrabiego o jego przybyciu, Gilbert wchodząc rzucił wzrokiem koło siebie i ujrzał na fotelu zapomnianą szarfę kaszmirową.
— A! to ty, doktorze — rzekł Mirabeau. — Dowiedziałem się, że jednę część obietnicy dotrzymałeś. Paryż wie, iż jestem chory, i biedny Teisch od drugiej godziny, co dziesięć minut odprawia moich przyjaciół, przychodzących dowiedzieć się czy mi lepiej, i moich przyjaciół, dowiadujących się, czy mi gorzej. Oto część pierwsza. Teraz czy byłeś wiernym drugiej?
— O czem chcesz mówić, hrabio? — spyta! Gilbert z uśmiechem.
— Wiesz dobrze o czem, doktorze.
Gilbert wzruszył ramionami.
— Byłeś pan w Tuileries?
— Byłem.
— Widziałeś się pan z królem?
— Widziałem.
— Powiedziałeś im doktorze, iż się mnie niedługo pozbędą?
— Powiedziałem im tylko żeś chory, hrabio.
— I cóż odpowiedzieli?
— Król zapytał, czyś pan stracił apetyt.
— A na twoją potwierdzającą odpowiedź?
— Serdecznie cię żałował.
— Dobry król! w dzień swojej śmierci powie przyjaciołom, jak Leonidas. „Dzisiaj zjem kolację u Plutona“. A królowa?
— Królowa żałowała cię hrabio, i wypytywała z zajęciem.
— W jakich słowach, doktorze? — rzekł Mirabeau, któremu widocznie wiele zależało na odpowiedzi Gilberta.
— Ależ w bardzo dobrych słowach — rzekł doktór.
— Dałeś mi pan słowo, że powtórzysz wiernie to, co ci powie.
Strona:PL Dumas - Hrabina Charny.djvu/499
Ta strona została przepisana.