przywiózł do Tuileries, a ja nie byłbym cię zobaczył i poznał, matko, gdyś wychodziła z sali przyległej.
Na słowa Sebastjana: „Gdybym się nie był obawiał o życie ojca“. Andrea uczuła ostre ściśnienie serca, zamknęła oczy i wtył opadła.
Na słowa: „Pan Izydor de Charny nie byłby mnie poznał i zawiózł do Tuilleries“, oczy jej się roztworzyły, serce zwolniło bicie, wzrok dziękował niebu, bo rzeczywiście cud powrócił jej Sebastjana, skoro go brat mężowski przyprowadził.
I znowu przycisnęła Sebastjana do piersi.
Przez chwilę, przez którą trwało milczenie, słychać było tylko słodkie drganie ust macierzyńskich po czole dziecka.
— A, nareszcie... — zawołała Andrea... — niepodobna ażeby wszystko pozostało tak tajemniczem we mnie i około mnie. Wytłumaczyłeś mi wprawdzie, jakim sposobem tu jesteś, ale nie wytłumaczyłeś mi, jakim sposobem mnie poznałeś, dlaczego pobiegłeś za mną i matką nazwałeś!...
— Czy ja potrafię to powiedzieć? — odrzekł Sebastjan, spoglądając na Andreę z niewysłowionym wyrazem miłości. — Ja sam tego nie wiem. Mówisz o tajemniczości matko, wszystko jest tajemniczem we mnie, jak i w tobie.
— Ale ktoś przecie w chwili, gdy przechodziłam, musiał ci powiedzieć: „Dziecko, to twoja matka“.
— Powiedziało mi to serce moje.
— Serce?
— Posłuchaj mnie, moja matko, powiem ci coś, co na cud zakrawa.
Andrea bardziej jeszcze przysunęła się do chłopca, i spojrzała w niebo, jakby na podziękowanie, że zwracając syna, takim go jej zwróciło.
— Ja ciebie, matko, znam lat dziesięć.
Hrabina drgnęła
— Nie rozumiesz mnie? — zapytał.
Andrea zrobiła głową znak przeczący.
— Otóż miewał czasami przywidzenia jakieś dziewne, które ojciec mój halucynacjami nazywa.
Na wspomnienie Gilberta, przechodzące jak ostrze stali z ust dziecka do jej serca, przeszedł dreszcz po Andrei.
— Ja cię już, matko, widziałem przynajmniej ze dwadzieścia razy...
Strona:PL Dumas - Hrabina Charny.djvu/50
Ta strona została przepisana.