Strona:PL Dumas - Hrabina Charny.djvu/509

Ta strona została przepisana.
ROZDZIAŁ XXXIII.
NIECH ŻYJE MIRABEAU!

Mirabeau leżał na łóżku: odzyskał przytomność. Szczątki wieczerzy, półmiski, kwiaty zostały, jako świadkowie oskarżający, jako na dnie naczynia resztki trucizny przy łóżku samobójcy.
Gilbert szybko ku niemu postąpił i odetchnął, zobaczywszy hrabiego.
— A! — rzekł — nie jest jeszcze tak źle, jak przypuszczałem.
Mirabeau uśmiechnął się.
— Tak sądzisz, doktorze? — powiedział.
Skłonił głowę, jako człowiek znający stan swój, co najmniej tak dobrze, jak doktór, który nieraz sam chce się łudzić, aby lepiej złudzić innych.
Teraz Gilbert nie poprzestawał na djagnozie wewnętrznej.
Dotknął pulsu; puls był prędki i podniesiony; spojrzał na język: język gorzki i nieczysty; badał stan głowy: głowa była ciężka i cierpiąca.
Wewnątrz chory uczuwał zimno.
Nagle atak nerwowy, który miał dwa dni temu, powrócił, rzucając się z kolei na łopatkę, obojczyk i kręgi.
Puls, który, jak mówiliśmy, był prędki i podniesiony, stał się przerywanym i konwulsyjnym.
Gilbert zaordynował te same środki, które i pierwsze polepszenie spowodowały.
Na nieszczęście, czy chory nie miał siły znieść bolesnego lekarstwa, czy nie chciał być uzdrowionym, po upływie kwa-