Mirabeau zgodził się na to; odkąd był pewny, że umrze, nie bał się już swego lekarza.
Równo ze dniem kazał otworzyć okna.
— Kochany doktorze — rzekł do Gilberta — dziś już umrę. W mojem położeniu trzeba się tylko uperfumować i uwieńczyć kwiatami, aby tem przyjemniej zapaść w sen, z którego człowiek się nigdy nie budzi... Czy mam pozwolenie robić, co mi się podoba?
Gilbert powiedział mu, że jest zupełnym panem swej woli.
Wtedy zawołał obu służących.
— Janie — rzekł — dostarcz mi najpiękniejszych kwiatów, jakich będziesz mógł dostać; tymczasem Teisch postara się uczynić mnie jak można najpiękniejszym.
Jan zdawał się oczami zapytywać Gilberta, który głowa skinął przyzwalająco.
Wyszedł.
Teisch zaś, bardzo chory w przeddzień, zaczął golić i czesać swego pana.
— Byłeś chory wczoraj, mój biedny Teisch — rzekł mu Mirabeau — jakże masz się dzisiaj?
— O! bardzo dobrze, mój drogi panie — odpowiedział poczciwy sługa — i życzyłbym panu być na mojem miejscu.
— A ja — dodał, uśmiechając się, Mirabeau — chociaż ty mało cenisz życie, nie życzyłbym ci być na mojem.
W tej chwili zagrzmiał wystrzał armatni. Skąd pochodził? Nie dowiedziano się nigdy.
Mirabeau zadrżał.
— O! — rzekł, prostując się — byłżeby to już pogrzeb Achillesa?
Zaledwie Jan, ku któremu przy wyjściu z pałacu wszyscy się rzucili, powiedział, że idzie po kwiaty, aliści mnóstwo ludzi pobiegło wnet przez ulice, wołając:
— Kwiatów dla pana de Mirabeau!
I otworzyły się wszystkie drzwi, każdy oddawał, co miał w swojem mieszkaniu lub oranżerji: tym sposobem w kwadrans pałac zapełnił się najrzadszemi kwiatami.
Strona:PL Dumas - Hrabina Charny.djvu/514
Ta strona została przepisana.