Usłuchano go, aby żadna myśl wielkiego geniuszu, nawet gorączkowa, nie zaginęła.
Ujął pióro i pewna ręka nakreślił dwa słowa: „Spać, umrzeć“.
Były to dwa słowa Hamleta.
Gilbert udał, że nie rozumie.
Mirabeau upuścił pióro, chwycił rękami za piersi, jakby je chciał rozerwać, wydał kilka niewyraźnych krzyków, ujął znów za pióro, a czyniąc nadludzki wysiłek, aby zapanować nad boleścią, napisał: „Bóle stały się kłójące, nie do zniesienia. Czy godzi się zostawiać cierpiącego przyjaciela przez całe godziny, dnie może, kiedy kilka kropel opjum może zakończyć męczarnie?“...
Ale doktór się wahał. Tak, jak powiedział choremu, w stanowczej chwili będzie razem ze śmiercią, ale ażeby jej przeszkadzać, nie dopomagać.
Bóle stawały się coraz gwałtowniejsze; chory kurczył się i gryzł poduszki.
W końcu bóle przerwały więzy paraliżu.
— O!... doktorzy, doktorzy!... — zawołał Mirabeau. — Czy nie jesteś mym doktorem, mym przyjacielem, Gilbercie?... Czy nie obiecywałeś mi oszczędzić podobnej śmierci?... Czy chcesz, abym żałował mego w tobie zaufania?... Gilbercie, odwołuję się do twojej przyjaźni!... do twego honoru!...
I z westchnieniem, z jękiem, z krzykiem, opadł na poduszki.
Gilbert westchnął zkolei i wyciągając rękę do Mirabeau:
— Dobrze, mój przyjacielu — rzekł — dostaniesz, czego żądasz.
I wziąwszy pióro, napisał receptę na mocną dozę syropu makowego, w wodzie destylowanej.
Ale zaledwie skończył pisać, gdy Mirabeau podniósł się na łóżku, żądając pióra.
Gilbert pośpieszył.
Wtedy ręka konającego, skurczona śmiercią, dotarła do papieru i ledwie czytelnem pismem skreśliła: „Uciekać!... uciekać!... uciekać!...“
Strona:PL Dumas - Hrabina Charny.djvu/522
Ta strona została przepisana.