Strona:PL Dumas - Hrabina Charny.djvu/529

Ta strona została przepisana.

Kamerdyner otworzył drzwi, a na dowód, że król jest sam, oznajmił:
— Hrabia de Charny.
— O! niech wejdzie! niech wejdzie! — zawołał król czekam go od wczoraj.
Charny żywo przystąpił, a zbliżając się do króla z pośpiechem pełnym szacunku, rzekł:
— Najjaśniejszy Panie, spóźniłem się o kilka godzin, ale gdy powiem Waszej królewskiej mości przyczynę opóźnienia, wybaczy mi zapewne.
— Chodź, chodź, panie de Charny. Czekałem cię, to prawda, z niecierpliwością, ale z góry powiem, że ważna przyczyna uczyniła twą podróż mniej szybką. Przybyłeś, witaj więc.
I wyciągnął do hrabiego rękę, którą tenże z uszanowaniem pocałował.
— Najjaśniejszy Panie — ciągnął Charny, widząc niecierpliwość króla — odebrałem Wasz rozkaz onegdaj w nocy, a wczoraj o trzeciej zrana wyjechałem z Montmedy.
— Jakżeś pan przyjechał?
— Pocztą.
— To mi tłomaczy kilka godzin spóźnienia — rzekł król z uśmiechem.
— Najjaśniejszy Panie — rzekł Charny — mogłem przyjechać konno, a prostą drogą byłbym tu najpóźniej o godzinie jedenastej wieczorem, ale chciałem poznać dobre i złe strony drogi przez Waszą królewską mość wybranej; chciałem obejrzeć, jak są urządzone stacje pocztowe, a nadewszystko chciałem wiedzieć co do minuty, wiele czasu potrzeba z Paryża do Montmedy. Wszystko notowałem i jestem w stanie za wszystko odpowiadać.
— Brawo! panie de Charny — rzekł król — jesteś przedziwny; tylko pozwól sobie powiedzieć najprzód, jak my tu stoimy, a potem powiesz mi, jak daleko wy tam zaszliście.
— O! Najjaśniejszy Panie — rzekł Charny — jeżeli mam saązić z tego, co mnie tam doszło, rzeczy bardzo źle stoją.
— Do tego stopnia, że jestem więźniem w Tuileries, kochany hrabio! Mówiłem tylko co kochanemu panu de Lafayette, który