Ale na widok hrabiego, klęczącego przed królem, gdy, całując pierścień, kładł go sobie na palec, wypuściła z rąk papier i wydała okrzyk zdziwienia.
Charny powstał i z szacunkiem skłonił się królowej, która szeptała półgłosem:
— Pan de Charny!... Pan de Charny!... tu... u króla... w Tuileries?
I cicho dodała:
— A ja nic nie wiedziałam!...
Taka była boleść w oczach tej kobiety, że Charny, który nie dosłyszał ostatnich słów, ale je odgadł, postąpił dwa kroki ku niej.
— Przybyłem w tej chwili — powiedział — i miałem prosić króla o pozwolenie powitania Waszej królewskiej mości.
Krew wróciła na lica królowej.
Dawno już nie słyszała jego głosu, a w głosie owej słodyczy, z jaką przemawiał w tej chwili.
Wyciągnęła wtedy obie ręce, idąc ku niemu, ale niedługo jednę z nich oparła na sercu, które pewno biło za gwałtownie.
Charny wszystko widział, wszystko odgadł, jakkolwiek wzruszenia w kilku wierszach tu opisane, trwały tylko chwilę, podczas której król podnosił papier wypadły z rąk królowej, a wiatrem w głąb pokoju podrzucony.
Król czytał, ale nic nie mógł zrozumieć.
— Co znaczą te trzy słowa: „Uciekać!... uciekać!... uciekać!...“ i ta połowa podpisu? — spytał król.
— Najjaśniejszy panie — odparła królowa, to znaczy, że pan de Mirabeau skonał przed chwilą, a to jest jego rada dla nas przed śmiercią.
— Najjaśniejsza pani — podjął król — rady usłuchamy, bo jest dobrą, a nadeszła już chwila nawet jej wykonania.
Potem zwracając się do Oliviera, dodał:
— Hrabio, możesz iść za królową i wszystko jej opowiedzieć.
Królowa spojrzała z kolei na króla i na hrabiego, a zwracając się do pana de Charny:
Strona:PL Dumas - Hrabina Charny.djvu/537
Ta strona została przepisana.