z rąk, któremi sobie twarz zasłaniała i przyciskając ją do ust, wyrzekł:
— Najjaśniejsza pani, jestem dumny i szczęśliwy, że mogę cię upewnić, iż od dnia wyjazdu, cały czas Wami byłem zajęty.
— Olivierze, Olivierze! — powiedziała królowa, — był czas gdyś mniej się mną zajmował, a więcej myślał o mnie.
— Najjaśniejsza pani — odparł Charny — król włożył na mnie wielką odpowiedzialność; odpowiedzialność ta nakazywała mi milczenie do chwili, w której ukończy się moje posłannictwo. Dziś to się stało dopiero. Dziś mogę cię widzieć i mówić; kiedy dotychczas nawet pisać nie mogłem.
— Piękny to przykład prawości, Olivierze — rzekła smutno królowa — szkoda, że dałeś go kosztem innego uczucia.
— Najjaśniejsza pani — wtrącił Charny — ponieważ król zezwolił, może objaśnię was, com dla waszego ocalenia uczynił.
— O! Olivierze! — podjęła królowa — czyż nie masz przedtem nic śpieszniejszego do powiedzenia?
I czule ścisnęła rękę hrabiego, patrząc nań wzrokiem, za który dawniej on oddałby życie, a teraz przynajmniej poświęcić je był gotów.
I patrząc nań, dostrzegła w nim, nie zakurzonego podróżnika, ale dworzanina pełnego elegancji, który poświęcenie swoje poddał wszelkim prawom etykiety.
Ten strój, mogący zadowolić najwięcej wymagającą królowę, zaniepokoił kobietę.
— Kiedyżeś pan przyjechał? — zapytała.
— W tej chwili. Najjaśniejsza Pani — rzekł Charny.
— I przybywasz pan?...
— Z Montmedy.
— Więc przebiegłeś pół Francji?
— Od wczoraj zrana przejechałem mil pięćdziesiąt.
— Konno, czy powozem?
— Pocztą.
— Jakże po tak długiej i męczącej podróży, wybacz mym pytaniom, Olivierze, jesteś tak dobrze oczyszczony, uczesany i strojny, jak adjutant generała de Lafayette, wychodzący pro-
Strona:PL Dumas - Hrabina Charny.djvu/541
Ta strona została przepisana.