Strona:PL Dumas - Hrabina Charny.djvu/56

Ta strona została przepisana.

pani, szczęściem, ocenić nawet nie możesz, mało znając biednego Jerzego.
W tym wyrazie: szczęściem, tkwił wyrzut łagodny i melancholijny.
Zrozumiała go Andrea, ale niczem poznać nie dała, iż zwróciła nań uwagę.
— Jedna rzecz wreszcie pocieszyłaby mnie po tej stracie. gdybym mógł być pocieszonym, mówił dalej Olievier — to, że biedny Jerzy umarł, tak, jak umrze Izydor i jak ja zapewne umrę, spełniając powinność swoją.
Te wyrazy: „jak ja zapewne umrę“, głęboko dotknęły Andreę.
— Przebóg!... panie — zawołała — czyż uważasz położenie za tak rozpaczliwe, iż dla rozbrojenia gniewu niebios potrzeba będzie nowych ofiar?...
— Sądzę, że godzina królów jeżeli nie wybiła jeszcze, to niebawem wybije. Jakby zły duch jakiś popycha monarchję do przepaści. Jeżeli upadnie ona, pociągnie za sobą i tych wszystkich, co się do jej świetności przyczyniali.
— Prawda powiedziała Andrea — a kiedy dzień ten nadejdzie, wierzaj mi pan, że mnie równie, jak ciebie, zastanie do wszelkich poświęceń gotową.
— O!... pani — rzekł Olivier — zawieleś dała już dowodów tego poświęcenia, ażeby ktobądź, a tembardziei ja — mógł powątpiewać o niem na chwilę. Ja tem mniej może mam prawo wątpić o poświęceniu twojem, że po raz pierwszy cofnąłem się przed rozkazem królowej.
— Nie rozumiem... — rzekła Andrea.
— Przybywszy z Wersalu, zastałam rozkaz przedstawienia się Jej Królewskiej Mości.
— A!... — odezwała się Andrea ze smutnym uśmiechem.
A po chwili milczenia dodała:
— To rzecz bardzo prosta, królowa równie, jak pan, widzi przyszłość w tajemniczości i mroku, chce więc zgromadzić obok siebie wszystkich ludzi, na których liczyć może.
— Mylisz się pani... — odpowiedział Olivier... — nie dla zbliżenia do siebie wezwała mnie królowa, ale dla oddalenia.
— Dla oddalenia!... — zawołała żywo Andrea, postępując krok ku Olivierowi.