odpowiadał na imię Jana; pan de Valory zaopiekuje się panią de Tourzel i delfinem, i nazywać się będzie Franciszkiem. Nie zapomnijcie panowie swych imion i czekajcie tu dalszych zleceń.
Król podał każdemu z kolei ręką i wyszedł zostawiając w tym pokoju trzech ludzi gotowych umrzeć dla niego.
Tymczasem pan de Choiseul, któremu pan de Bouille polecił powiedzieć królowi, że jeżeli nie wyjedzie dwudziestego w nocy, cofnie swe oddziały do Dun, Stenay i Montmedy, pan de Choiseul czekał u siebie do dziewiątej, zrozpaczony, że nie ma rozkazów od króla, kiedy jedyny służący którego zostawił doniósł mu, że jakiś człowiek od królowej chce się z nim widzieć.
Kazał mu wejść.
Człowiek w wielkim kapeluszu owinięty w płaszcz, wszedł do pokoju.
— To ty, Leonardzie — rzekł — czekałem cię niecierpliwie.
— Nie moja to wina, tylko królowej, która dziesięć minut temu dopiero powiedziała mi, że mam iść do pana.
— Nic ci innego nie mówiła?...
— Owszem, książę; poleciła mi wziąć swoje brylanty i oddać panu ten list.
— Dajże!... — rzekł książę z niecierpliwością, której nawet wobec osoby, oddającej mu list królewski, powstrzymać nie mógł.
List był długi, pełen zleceń; królowa donosiła, że wyjeżdżają o północy, prosiła, aby książę de Choiseul, jechał natychmiast, i ponawiała prośbę o zabranie Leonarda, któremu — dodawała — kazała go słuchać, jak siebie samej.
I podkreśliła następujące wyrazy:
I ponawiam mu ten rozkaz.
Książę podniósł oczy na Leonarda, który czekał z widocznym niepokojem; fryzjer śmiesznym był w wielkim kapeluszu i ogromnej opończy.
— No — rzekł książę — przypomnij sobie wszystko, co ci mówiła królowa.
Strona:PL Dumas - Hrabina Charny.djvu/560
Ta strona została przepisana.