Strona:PL Dumas - Hrabina Charny.djvu/562

Ta strona została przepisana.

— Rozumiesz, nieprawdaż? — rzekł pan de Choiseul.
— O! panie — powiedział Leonard — wierz mi, że wystarczał ustny rozkaz Jej królewskiej mości.
— Mniejsza o to — dodał pan de Choiseul.
I spalił list.
W tej chwili wszedł służący, oznajmiając, że powóz gotów.
— Chodź, kochany Leonardzie — rzekł książę.
— Jakto? a brylanty?
— Zabierzesz je z sobą.
— Ale gdzie?
— Tam, dokąd cię zawiozę.
— Dokąd mnie pan wiezie?
— O kilka mil stąd, gdzie masz szczególną misję do spełnienia.
— Niepodobna, mości książę.
— Jakto niepodobna! czy królowa nie kazała ci mnie słuchać?
— To prawda; ale cóż uczynię? Zostawiłem klucz we drzwiach naszego mieszkania. Kiedy brat mój wróci, nie zastanie swego ubrania, ani kapelusza, nie będzie wiedział gdzie jestem. Obiecałem dziś uczesać panią de l‘Aage, a mój kabriolet i służący, czekają na dziedzińcu Tuileries.
— A więc, kochany Leonardzie — rzekł, śmiejąc się książę — cóż chcesz! brat twój kupi sobie inny kapelusz i inne ubranie; panią de l’Aage uczeszesz innego dnia, a twój służący, widząc, że nie wracasz, odprzężę konie i zaprowadzi do stajni, ale nasz koń już zaprzężony, jedźmy.
I, nie zważając już na żale i skargi Leonarda, książę wsadził zrozpaczonego fryzjera do kabrjoletu i puścił konia szybkim krokiem ku rogatce Petite-Villette.
Książę de Choiseul nie przebył jeszcze rogatki, kiedy grupa z pięciu osób złożona, wracając z klubu Jakóbinów, wysunęła się z ulicy św. Honoriusza ku Palais-Royal.
Byli to: Kamil Desmoulins, który sam opowiada owo zdarzenie, Danton, Freron, Chenier i Legendre.
Przybywszy na wysokość ulicy l‘Echelle i spojrzawszy na Tuileries: