— Bo sadzę, że masz pan z zamkiem stosunki. Patrz pan, pan de Romeuf nie ma żadnych a więc pewna jestem, że ręczyłby za nas.
— I nie miałbym w tem żadnej zasługi, Najjaśniejsza Pani — odpowiedział młody adjutant, ponieważ król dał słowo Zgromadzeniu że nie opuści Paryża.
Królowa zarumieniła się z kolei.
Zaczęto mówić o czem innem.
O wpół do dwunastej pan de Lafayette i dwaj jego adjutanci pożegnali króla i królowę.
Jednak pan de Gouvion nieuspokojony wrócił do siebie; zastał swych przyjaciół na straży i zamiast ich zwolnić zalecił im podwoić czujność.
Co zaś do pana de Lafayette, to pojechał on do ratusza, ażeby uspokoić Baillego co do zamiarów króla, gdyby Bailly miał jaka obawę.
Po odjeździe generała, król, królowa i pani Elżbieta zawołali służących i po zwykłych obsługach. zwolnili wszystkich o zwyczajnej godzinie.
Królowa i pani Elżbieta ubrały się. Suknie ich były nadzwyczaj skromne, kapelusze z wielkiemi rondami całkiem twarz zakrywały.
Kiedy były ubrane, król wszedł.
Miał na sobie popielate ubranie, peruczkę a la Rousseau, krótkie spodnie, popielate pończochy i trzewiki z kokardami.
Od tygodnia kamerdyner Hue, tak samo ubrany, wychodził codziennie z mieszkania pana de Villequier, który od ośmiu miesięcy wyemigrował, szedł następnie placem Karuzeli i ulicą Saint-Nicaise. Przezorności tej użyto dla tego, aby ludzie, przyzwyczaiwszy się widzieć podobnie ubranego człowieka, nie zważali, gdy król z kolei przechodzić będzie.
Wzięto trzech kurierów z buduaru królowej, gdzie czekali, aż nadejdzie godzina i przez salon przeprowadzono ich do apartamentu królowej, gdzie się ona z delfinem znajdowała.
Pokój ten, w przewidywaniu ucieczki, wybrano nad mieszkaniem pana de Villequier jedenastego czerwca.
Strona:PL Dumas - Hrabina Charny.djvu/566
Ta strona została przepisana.