Król kazał sobie klucze tego mieszkania oddać trzynastego.
Z tego mieszkania łatwo było się z zamku wydostać. Wiedziano, że mieszkanie puste, a nie wiedziano, że król odeń miał klucz, najmniej go więc strzeżono.
Wreszcie straże przyzwyczajone były o jedenastej wieczór, widzieć wiele osób naraz wychodzących, miedzy innemi służbę, która w zamku nie mieszkała.
Tak ułożono plan podróży.
Pan Izydor de Charny, który z bratem drogę wybadał i znał wszystkie niebezpieczne miejsca, jechał naprzód i uprzedzał pocztyljonów, aby zaprzęgi się nie spóźniały.
Panowie de Malden i Valory, mieli siedzieć na koźle i płacić pocztyljonom po trzydzieści sous, zwyczajnie płaciło się dwadzieścia piąć, ale wskutek ciężaru powozu, dodano im jeszcze po pięć.
Gdyby, pocztyljonowie jechali bardzo szybko, da im się jeszcze dodatek do czterdziestu sous najwyżej. Król tylko płacił talara.
Hrabia de Charny miał siedzieć w powozie, gotowy na wszelki wypadek. Jak on, tak i trzej kurjerzy mieli zastać po parze pistoletów w powozie.
Płacąc po trzydzieści sous, i jadąc średnia szybkością, w trzynaście godzin można było dojechać do Chalous.
Wszystkie te instrukcje powtórzono kilka razy młodym ludziom, aby dobrze się przejęli swojemi obowiązkami.
Każdy przyrzekł trzymać się ułożonego planu. Następnie zgaszono świece i po ciemku zbliżano się do apartamentu pana de Villequier.
Północ biła. Hrabia de Charny od godziny musiał już czekać na stanowisku.
Omackiem król dostał się do drzwi.
Miał już klucz w zamku przekręcić, gdy królowa go zatrzymała.
— Cicho! — szepnęła.
Z korytarza dochodziły kroki i szepty.
Działo się coś nadzwyczajnego.
Strona:PL Dumas - Hrabina Charny.djvu/567
Ta strona została przepisana.