Któżby bowiem mógł przypuścić, że ta kobieta ubrana jak pokojówka z dobrego domu, podająca rękę pięknemu chłopcu w liberji księcia de Conde, która tak lekko przez łańcuchy skakała, jest królową Francji.
Przybyli nad brzeg wody.
Pusty był.
— To musi być po drugiej stronie — rzekła królowa.
Izydor chciał wracać, ale ona jakby wirem pociągnięta:
— Nie, nie — zawołała — to tędy.
I rzuciła się na Pont-Royal.
Przebywszy most, przekonała się, że i ta strona równie była pustą.
— Zobaczymy w tej ulicy — rzekła.
I zmusiła Izydora aby wszedł w ulicę Bac.
Spostrzegłszy nareszcie, że się omyliła, zatrzymała się dysząc.
Sił jej brakowało.
— I cóż, Najjaśniejsza Pani — rzekł Izydor — czy nalegacie jeszcze?
— Nie — powiedziała królowa — prowadź mnie pan dokąd chcesz.
— Najjaśniejsza Pani, na miłość Boska, odwagi! — rzekł Izydor.
— O! — odparła — nie odwagi, lecz sił mi brakuje.
Potem rzucając się w tył, zawołała.
— Zdaje mi się, że już nie pochwycę oddechu — zawołała. — Mój Boże! mój Boże!
Izydor wiedział, że oddech ten w owej chwili potrzebny był królowej tak, jak sarnie ściganej przez psy.
Zatrzymał się więc i rzekł:
— Odpocznijcie, Najjaśniejsza Pani; mamy czas, ręczę za mego brata, jeśli trzeba, czekać będzie do świtu.
— Sądzisz więc pan, że mnie kocha? — zawołała równie żywo, jak nierozsądnie, Marja Antonina, przyciskając do piersi rękę młodego człowieka.
— Sądzę również, że tak jak moje, i życie jego do was na-
Strona:PL Dumas - Hrabina Charny.djvu/572
Ta strona została przepisana.