leży, Najjaśniejsza Pani, a to uczucie, które w nas jest miłością i szacunkiem, u niego jest uwielbieniem.
— Dziękuję — rzekła królowa — sprawiłeś mi pan ulgę, oddycham! Chodźmy...
I z tą samą gorączką, poczęła wracać tą samą drogą.
Teraz przeszli furtką od placu Karuzelu, który był pusty i ciemny.
Jednak zdawało się im, że słyszą turkot kół i tętent koni. Przybyli do furtki od ulicy l‘Echelle, którędy powóz ten przejeżdżać musiał.
Spostrzeżono światło pochodni.
Izydor rzucił się w tył; królowa pociągnęła go naprzód.
On jednak posunął ją w najciemniejsze zagłębienie w chwili, gdy ich oświecać miały pochodnie.
Pośród nich pół leżąc w powozie, w eleganckim mundurze generała gwardji narodowej, spoczywał Lafayette.
W chwili, gdy powóz ich mijał, Izydor uczuł jak ręka jakaś jeżeli nie mocna, to pełna woli, usuwała go gwałtownie.
Była to lewa ręka królowej.
Prawą ręką trzymała laseczkę bambusową, taką, jakie wówczas nosiły kobiety i uderzyła nią po kołach powozu.
— Precz stróżu — mówiła — wydobyłam się z twego więzienia.
— Co czynisz, Najjaśniejsza Pani — rzekł Izydor — na co się narażasz?
— Mszczę się — odrzekła królowa.
I za ostatnią pochodnią pobiegła, promieniejąca jak wieszczka, uradowana jak dziecię.
Strona:PL Dumas - Hrabina Charny.djvu/573
Ta strona została przepisana.