król nie śmiał go wydać: tak wielkiemi na dworze są nawet drobne przesądy.
— Panie de Charny, rzekł król do hrabiego — czy nie mógłbyś w miejsce brata, jechać naprzód i zamawiać konie?
— Mówiłem już królowi, że na wszystko jestem gotów; lecz zazwyczaj konie zamawia kurjer, a nie kapitan okrętu, zmiana mogłaby zadziwić poczthaltera i sprowadzić ważne następstwa.
— To prawda!... rzekł król.
— O! mój Boże, mój Boże! — szeptała królowa niecierpliwie.
Potem, zwracając się do Oliviera:
— Czyń pan, jak chcesz, — rzekła — ale nie chcę, ażebyś nas opuszczał.
— Jest to także mojem życzeniem, Najjaśniejsza Pani — odpowiedział Charny — a widzę na to jeden tylko sposób.
— Jaki?... Mów pan prędzej — dodała królowa.
— Zamiast siadać w środku, jechać na koźle lub zamawiać konie, będę jechał w zwyczajnem ubraniu pocztą na koniu za powozem. Jedźcie, Najjaśniejsza Pani, a zanim ujedziecie piąć mil, ja będę o pięćset kroków za wami.
— W takim razie wracasz pan do Paryża?
— Bezwątpienia, Najjaśniejsza Pani; ale aż do Chalons niema żadnej obawy, a w Chalons dogonię powóz.
— Jakżesz pan wrócisz?
— Wezmę konia, na którym mój brat przyjechał, Najjaśniejsza Pani; biegnie on doskonale, miał czas wytchnąć, w pół godziny będę w Paryżu....
— Wtedy?...
— Wtedy włożę stosowne ubranie, wezmę konia pocztowego, i jechać będę, póki się z wami nie złączę.
— Czyż niema innego sposobu? — rzekła w rozpaczy Marja Antonina.
— Ani słowa! — wtrącił król — nie widzę innego.
— Nie traćmy więc czasu — zawołał Charny. — Dalej, Janie, Franciszku na miejsca! Melchior, naprzód! Pocztyljonie, na konie!
Strona:PL Dumas - Hrabina Charny.djvu/577
Ta strona została przepisana.