Widzieliśmy, jak szybko odjeżdżał powóz, unoszący króla w szczegółach ucieczki już towarzyszyli. Wypadek ten jest tak wielki i taki wpływ fatalny wywarł na los ich, że każde zdarzenie w tej podróży, wydaje się nam ciekawości godne.
Nade dniem, koło gadziny trzeciej, przeprzęgano w Meaux. Król był głodny, napoczęto więc zapasy. Składały się one z kawałka zimnej cielęciny, chleba i czterech butelek niemusującego wina szampańskiego, w które hrabia de Charny powóz zaopatrzył.
Ponieważ nie było ani nożów ani widelców, król zawołał Jana.
Janem, jak sobie przypominamy, zwano pana de Malden.
Pan de Malden zbliżył się....
— Janie — rzekł król — pozwól nam twego myśliwskiego noża, dla pokrajania mięsa.
Jan wyciągnął nóż z pochwy i podał go królowi.
Królowa tymczasem wychyliła się z powozu, wyglądając zapewne, czy nie widać Oliviera.
— Czy nie chcesz przekąsić czego, panie de Malden — rzekł król półgłosem.
— Nie, Najjaśniejszy Panie — równie cicho pan de Malden odpowiedział — nie chce mi się jeść.
— Ani ty, ani twoi towarzysze nie róbcie ceremonji — dodał król.
Potem, zwracając się do królowej, rzekł:
— O czemże myślisz, Najjaśniejsza pani?
— Ja? — odparła królowa, próbując uśmiechu. — Myślę, że pan de Lafayette nie jest zupełnie zadowolony.
Strona:PL Dumas - Hrabina Charny.djvu/581
Ta strona została przepisana.
ROZDZIAŁ XLII.
DROGA.