A do pana de Valory stojącego przy niej, rzekła:
— Franciszku, zdaje mi się, że wszystko idzie dobrze. Jużby nas zatrzymano do tego czasu, gdyby nas schwytać miano. Nie spostrzegli widać naszego odjazdu.
— Prawdopodobnie, Najjaśniejsza pani, odpowiedział pan de Valory — bo nie widzę nigdzie żadnego poruszenia ani podejrzeli. Dalej, dalej, odwagi, Najjaśniejsza pani, wszystko dobrze.
— W drogę! — zawołał pocztyljon.
Panowie de Malden i de Valory wskoczyli na miejsca i powóz ruszył.
Około ósmej zrana, kareta dojechała do długiego wzgórza.
Po obu bokach był lasek, w nim ptaki śpiewały, a słońce świeciło pierwszemi promieniami pięknego dnia czerwcowego.
Pocztyljon zwolnił koniom kroku.
Kurjerzy zeskoczyli z siedzenia.
— Janie — rzekł król — każ zatrzymać powóz, ja przejdę się, a sądzę, że i królowa i dzieci nie odmówią małej przechadzki pieszej.
Pan de Malden dał znak; pocztyljon stanął, wszyscy wysiedli, oprócz pani Tourzel, która była bardzo cierpiąca.
W tej chwili cała królewska kolonja rozproszyła się na drodze; delfin pobiegł za motylami; siostra jego zbierała kwiaty.
Pani Elżbieta wzięła króla pod rękę; królowa szła sama.
Widząc tę rodzinę, rozrzuconą na drodze, te ładne dzieci, biegnące i bawiące się, tę siostrę, opartą na ramieniu brata i uśmiechniętą do niego; tę piękną kobietę zamyśloną i poza siebie patrzącą; widząc cały obrazek oświecony rannem słońcem czerwcowem, i przezroczystym cieniem lasu, rzekłbyś, że to rodzina szczęśliwa, która wraca do swego zamku, aby pędzić życie spokojne, a nie król i królowa Francji, uciekający od tronu, do którego na to tylko naród ich miał cofnąć, aby niebawem zaprowadzić na rusztowanie.
Prawda, że wkrótce wypadek miał na ten obraz pokoju sprowadzić burzę różnych namiętności, drzemiących na dnie serca każdej z osób tej dziwnej opowieści.
Strona:PL Dumas - Hrabina Charny.djvu/582
Ta strona została przepisana.