— W takim razie — rzekł pan de Choiseul, my nie mamy tu już co robić. Dalej, husarzy, siodłajcie konie.
Żołnierze w jednej chwili siedli na konie.
Pan de Choiseul przeszedł frontem, rzucił z westchnieniem spojrzenie ku Chalons i rzekł:
— Dalej, huzary, po czterech, wolno!
I wyjechał z Pont-de-Sommevelle, gdy zegar bił wpół do szóstej.
Właśnie w tej chwili Izydor de Charny, popędzając szpicrutą i ostrogami konia, na którym cztery mile biegł dwie godziny, przybył na pocztę i zmieniał konie.
Król przybywając do Pont-de-Sommevelle i nie widząc huzarów, niespokojnie wychylił się z karety.
Charny wszedł na pocztę, zwiedzieć się, co to znaczy.
W pięć minut wrócił i opowiedział królowi o wszystkiem. Ruszono więc dalej.
Tymczasem brat jego, Izydor udał się do Sainte-Menehould. Tam zapytał go o pocztmistrza.
— Pocztmistrza niema w domu — odparł młodzieniec, do którego się zwrócił — ale ja jestem jego synem, Jan-Baptysta Drouet... Mogę go zastąpić, mów pan.
Młodzieniec z naciskiem wymówił te słowa a raczej nazwisko Jan-Baptysta Drouet, jakby odgadł, że będzie ono miało w historji nieszczęsny rozgłos.
— Chciałbym mieć sześć koni pocztowych dla dwóch powozów, które tu przybędą, i konia dla kurjera.
Drouet skłonił głowę i wyszedłszy na dziedziniec:
— Hej! pocztyljoni — zawołał — sześć koni do powozu i konia dla kurjera.
W tej chwili wszedł margrabia Dandoins.
— Panie — rzekł do Izydora — czy pan wyprzedzasz powóz królewski?
— Tak, panie...
Potem nagle przerywając, rzekł:
— Cicho! szpiegują nas; może nas podsłuchano. Idź pan do swego oddziału, i o ile możności trzymaj ludzi w porządku.
Strona:PL Dumas - Hrabina Charny.djvu/589
Ta strona została przepisana.