Strona:PL Dumas - Hrabina Charny.djvu/61

Ta strona została przepisana.

postąpiłem, dorzucił wyciągając do mnie rękę, którą ucałowałem: — Widząc ciebie w żałobie od tego powinienem był zacząć... Spotkało cię nieszczęście, straciłeś brata; człowiek, choćby był królem, niezdolny jest przynieść pociechy w takiem nieszczęściu, ale jako król powiedzieć może: Czy brat twój był żonaty? Czy miał żonę i dzieci? Czy tej żonie i tym dzieciom nie mógłbym się stać użyteczny? Przyprowadź mi ich, panie hrabio, przyprowadź mi ich i przedstaw; królowa zajmie się matką, a ja dziećmi...
A kiedy Olivierowi, gdy powtarzał te słowa łzy się zakręciły, Andrea powiedziała.
— Królowa zapewne mówiła panu to samo?...
— Królowa — odpowiedział Olivier głosem drżącym — nie raczyła mnie jednem choćby słówkiem obdarzyć w tym przedmiocie, to też pamięć króla tak mnie żywo przejęła, iż się jak dziecko rozpłakałem.
— Przepraszam cię, hrabio, odezwał się wtedy monarcha, źlem zrobił może, żem wspomniał o tem; ale działam zawsze natchnieniem serca, a serce powiedziało mi, żebym tak postąpił i tak też postąpiłem. Wróćmy do naszej kochanej Andrei, hrabio; bo jeżeli ludzie których kochamy nie mogą nas pocieszyć, mogą przynajmniej zapłakać z nami, a to zawsze jest wielką ulgą.
— I tak oto... — kończył Charny, przyszedłem tu z rozkazu króla... a przeto może wybaczysz mi pani.
— O! panie — zawołała Andrea, żywo powstając i obie ręce podając hrabiemu — mógłżebyś wątpić o tem?...
Olivier żywo pochwycił te ręce i do ust przycisnął.
Andrea wydała okrzyk, jakby ręce męża były rozpalonem żelazem i opadła na kanapę.
Ale trzymała się rąk tych tak silnie, że padając na kanapę, pociągnęła za sobą hrabiego, który chcąc nie chcąc usiadł obok żony.
W tej chwili, Andrea, posłyszawszy szelest w sąsiednim pokoju, odbiegła żywo od Oliviera, a ten nie wiedząc, jakiemu przypisać uczuciu ten ruch jej nagły, powstał i stanął przed nią.