Ale zanim stanęli na ziemi, Drouet wbiegł w ulicę dolnego miasta.
A! Charny! Charny!... szeptała królowa — co się z nim stało?...
I rzuciła się w tył powozu, prawie obojętna na to, co zajść miało.
Co się stało z Charnym, i jak z rąk jego wymknął się Drouet?
Zawsze fatalność!
Koń pana Dandonis dobrze biegł, ale Drouet wyprzedził o dwadzieścia minut hrabiego.
Trzeba było te dwadzieścia minut powetować.
Charny zagłębił ostrogi w boki konia, koń poskoczył, wypuścił parę z nozdrzy, i puścił się pędem.
Drouet nie wiedząc, że jest ścigany, jechał co koń wyskoczy.
Ale Drouet jechał na koniu pocztowym, a Charny miał rasowego.
Tym sposobem, ujechawszy milę, Charny zyskał trzecią część drogi.
Wtedy Drouet spostrzegłszy pogoń, podwoił usiłowań, aby umknąć temu, który go chciał prześcignąć.
Przy końcu drugiej mili, Charny na przestrzeni zyskiwał w tym samym stosunku, a Drouet częściej oglądał się ze wzrastającym niepokojem.
Drouet odjechał tak prędko, że nie wziął z sobą broni.
Młody patrjota nie bał się śmierci, dowiódł tego późni ale obawiał się, aby go nie zatrzymano, obawiał się, aby nie ominęła go fatalna sposobność wsławienia nazwiska.
Miał jeszcze dwie mile do Clermontu, a było prawie pewne, że będzie prześcignionym
na pierwszej z nich, czyli na trzeciej od Sainte-Menehould.
A dla podwojenia gorliwości niejako czuł przed sobą powóz królewski.
Mówimy czuł; bo jakkolwiek było około wpół do dziesiątej wieczór, i w najdłuższych dniach roku, noc jednak już zapadła.
Strona:PL Dumas - Hrabina Charny.djvu/613
Ta strona została przepisana.