Strona:PL Dumas - Hrabina Charny.djvu/617

Ta strona została przepisana.
ROZDZIAŁ II.
WIEŻA NA MOŚCIE W VARENNES.

Wśród tych nieszczęśliwych, zatrzymanych na gościńcu, zagrożonych niebezpieczeństwem nieznanem, a strasznem, panowało przez chwilę niewysłowione zgnębienie.
Izydor otrząsnął się pierwszy.
— Najjaśniejszy panie — rzekł — czy brat mój żyje czy umarł, nie myślmy o nim, lecz o Waszej królewskiej mości. Niema chwili do stracenia; pocztyljoni wiedzą, gdzie hotel Wielkiego Monarchy. Galopem, dalej!
Ale pocztyljoni nie ruszają z miejsca.
— Nie słyszeliście? — pyta Izydor.
— Owszem.
— A więc czemu nie jedziecie?
— Bo pan Drouet zakazał.
— Jakto! pan Drouet zakazał? Kiedy król rozkazuje, wy słuchacie pana Drouet?
— Słuchamy narodu.
— Dalej, panowie!.. rzecze Izydor do swoich dwóch towarzyszy — w niektórych chwilach nic życie ludzkie nie znaczy; niech każdy z was załatwi się z jednym z tych ludzi; ja podejmuję się tego; będziemy sami powozić.
I biorąc za kołnierz najbliższego z pocztyljonów, opiera mu ostrze noża na piersi.
Królowa widząc błyskające noże, wydaje okrzyk:
— Panowie!... mówi — panowie! przez litość!
Potem do pocztyljonów odzywa się: