Strona:PL Dumas - Hrabina Charny.djvu/619

Ta strona została przepisana.

Jeden z nich skierowano ku piersi królowej.
Izydor wszystko widział; rzuca się i usuwa karabin.
— Ognia! ognia! — woła kilka głosów.
Jeden z ludzi usłuchał; na szczęście broń jego spudłowała.
Izydor podnosi rękę i nożem myśliwskim chce zasztyletować tego człowieka; królowa ramię jego wstrzymuje.
— A! Najjaśniejsza pani — woła Izydor wściekły — na miłość Boską pozwól mi pozbyć się tego podłego motłochu!
— Nie, panie — rzecze królowa — broń do pochwy! czy słyszysz pan?
Izydor usłuchał w połowie; opuścił nóż, ale go do pochwy nie schował.
— A! jeżeli spotkam Droueta! — szepnął.
— O! jego — rzekła królowa, ściskając mu rękę z niezwykłą siłą — jego ci oddaję.
— Ależ, moi panowie — powtórzył król, czego właściwie żądacie?
— Chcemy obejrzeć paszporta — odparły trzy głosy.
— Paszporta? Dobrze! — rzekł król. Niech przyjdą urzędnicy miejscy, to pokażemy.
— O! doprawdy, za wiele robimy ceremonji — zawołał, mierząc strzelbą królowi w twarz, człowiek, którego broń spudłowała.
Ale dwaj oficerowie rzucili się ku niemu i przygnietli.
W walce broń wystrzeliła, ale kula nie dosięgła nikogo.
— Hola! — zawołał głos jakiś — kto strzelił?...
Człowiek, leżący na ziemi, u stóp dwóch oficerów przybocznej straży, ryknął, wołając:
— Do mnie! ratunku!
Kilku innych ludzi uzbrojonych, przybiegło mu na pomoc.
Oficerowie dobyli swych noży myśliwskich, gotowi do walki.
Król i królowa czynili bezskuteczne usiłowania, aby powstrzymać i jednych i drugich; miała rozpocząć się walka zacięta, straszna, śmiertelna.