Strona:PL Dumas - Hrabina Charny.djvu/622

Ta strona została przepisana.

zajęty tem, nie uważał jak kilku członków rady miejskiej weszło do pokoju.
Jeden z nich zbliżył się do hrabiego:
— Czego pan chcesz? — spytał tenże, zdziwiony niespodziewaną wizytą i prostując się, aby ukryć parę pistoletów na kominku.
— Panie hrabio — odparł jeden z odwiedzających grzecznie ale stanowczo — chcemy wiedzieć, czemu odjeżdżasz o tej godzinie?
Pan de Damas spojrzał zdziwiony na tego, który pozwalał sobie zadać podobne pytanie wyższemu oficerowi armji królewskiej.
— Ależ — odpowiedział — to rzecz bardzo prosta; jadę o tej godzinie, bo odebrałem rozkaz.
— W jakim celu jedziesz, panie pułkowniku? — nalegał pytający.
Pan de Dames utkwił w nim wzrok zdziwiony.
— W jakim celu jadę?.. Sam nie wiem, a gdybym nawet wiedział, to nie wambym wyjawił.
Deputaci municypalności zachęcali się, i ten, który już do pana de Damas przemawiał, ciągnął dalej:
— Panowie — rzekł — życzeniem municypalności w Clermont jest, abyś pan wyjechał jutro rano, nie dziś wieczorem.
Pan de Damas uśmiechnął się, uśmiechem żołnierza, od którego żądają bądź przez nieświadomość, bądź z chęcią onieśmielenia, czegoś, co się z prawami karności nie zgadza.
— A! — rzekł — życzeniem municypalności jest, abym został do jutra rana?
— Tak.
— A więc, powiedz pan, municypalności Clermonckiej, że nadzwyczaj żałuję, iż jej życzeniu odmówić muszę, ponieważ żadne znane mi prawo nie upoważnia municypalności, aby tamowała przechód wojska. Ja zaś odbieram rozkazy od mego wodza wojskowego i oto rozkaz wyjazdu.
Mówiąc to, pan de Damas pokazał rozkaz swój deputatom municypalności.