Tylko, zbiegiem szczególnym i dowodzącym, że szczęście nie dla niej istnieje, dwa te wypadki schodziły się tak, że jeden niszczył drugi, i że powrót męża oddalał miłość dziecka, ze względu, że obecność dziecka zabijała, rodzącą się miłość męża.
Oto, czego odgadnąć nie mógł Charny po tym krzyku, jaki wyszedł z ust Andrei, po tej ręce, która go odepchnęła i po tem smutnem milczeniu jakie nastąpiło za okrzykiem, nader podobnym do okrzyku boleści, choć był okrzykiem miłości.
Olivier patrzył przez chwilę na Andreę z wyrazem, na którym byłaby się z pewnością poznała, gdyby wzniosła oczy na męża.
Westchnął Olivier i podejmując rozmowę w miejscu na którem ją przerwał:
— Cóż mam powiedzieć królowi, proszę pani? — zapytał.
Andrea drgnęła na dźwięk tego głosu, a wznosząc na Oliviera oko jasne i płynne:
— Panie — rzekła — tyle wycierpiałam od czasu jak mieszkam na dworze, iż skoro królowa raczyła mnie zwolnić, przyjmuję to z wdzięcznością. Nie urodziłam się do życia światowego, w samotności znajdowałam zawsze, jeżeli nie szczęście, to przynajmniej spokój. Dni najszczęśliwsze życia spędziłam jako młoda panienka Taverney, a później na ustroniu w klasztorze św. Djonizego obok tej dostojnej córy Francji, którą nazywano księżniczką Ludwiką. Za przyzwoleniem też waszem, panie, zamieszkam ten pawilon, pełen dla mnie wspomnień, które jakkolwiek smutne, nie są pewnego pozbawione uroku.
Na tę prośbę o pozwolenie, Olivier skłonił się, jakby ulegał nietylko prośbie, ale jakby gotów był spełnić każdy rozkaz.
— A więc, pani — rzekł — to stanowcze?
— Tak, panie — odpowiedziała Andrea, łagodnie ale stanowczo.
Olivier znowu się skłonił.
— A teraz, pani — dodał — pozostaje mi prosić o jedną tylko rzecz, czy wolno mi będzie odwiedzać panią tutaj?...
Andrea zwróciła na Oliviera oko zazwyczaj spokojne i zimne, ale na ten raz pełne zdziwienia i słodyczy.
Strona:PL Dumas - Hrabina Charny.djvu/63
Ta strona została przepisana.