Strona:PL Dumas - Hrabina Charny.djvu/635

Ta strona została przepisana.

się wokoło nich działo, że król i królowa zostali zatrzymani w Varennes; że szło o to, aby ich oswobodzić lub umrzeć.
Przemowa była krótka, ale gorąca i zdawała się wywierać na huzarach żywe wrażenie. Der Konig!.. die Kónigin!... powtarzali ze zdzwieniem.
Pan de Choiseul nie pozwolił im ochłonąć, z szablą w ręku poszedł z nimi do domu przed którym straż stała i gdzie król był więźniem.
Tam, nie zważając na obelgi gwardji narodowej, postawił na pikiecie dwóch żołnierzy, i już miał wejść do mieszkania, gdy uczuł czyjąś rękę na ramieniu.
Obrócił się prędko i ujrzał hrabiego Karola de Damis, którego poznał głos, odpowiadający na „kto idzie“ gwardji narodowej.
Może pan de Choiseul liczył trochę na tę pomoc.
— A!... to pan!... — rzekł. — Czy masz ze sobą wojsko?...
— Jestem sam, lub prawie sam — odparł pan de Damas.
— Jakim sposobem?...
— Pułk odmówił mi posłuszeństwa; ledwie sześciu ludzi jest ze mną.
— To nieszczęście; ale mniejsza z tem, mam czterdziestu huzarów, zobaczymy, co z nimi da się zrobić.
Król przyjmował deputację gminy, z panem Sausse na czele.
Deputacja ta mówiła Ludwikowi XVI:
— Ponieważ już niema wątpliwości, że Varennes ma szczęście posiadać króla, mieszkańcy przychodzą pytać o rozkazy.
— Rozkazy?... — powtórzył król. — Niech będą gotowe powozy, abym mógł jechać dalej.
Niewiadomo, coby na to pytanie odpowiedziała municypalność, kiedy usłyszano tentent koni pana de Choiseul, i ujrzano przez szyby huzarów na placu.
Królowa zadrżała, promień radości błysnął w jej oczach.
— Jesteśmy ocaleni!... — szepnęła do ucha pani Elżbiety.
— Dałby Bóg!.., — odpowiedzała święta niewiasta, która zdawała wszystko na Boga, dobre i złe, nadzieję i rozpacz.