Strona:PL Dumas - Hrabina Charny.djvu/637

Ta strona została przepisana.

Tymczasem król się zbliżył.
— Nie widziałem nawet tych panów — rzekł.
— Najjaśniejszy Panie — rzekł pan de Damas — daję słowo honoru, sądziłem, że ich zabito pod kołami waszego powozu.
— Cóż robić?... — odezwał się król.
— Ocalić Was, Najjaśniejszy Panie — powiedział pan de Damas. — Wydajcie rozkazy.
— Najjaśniejszy Panie — podjął pan de Choiseul — mam tu czterdziestu huzarów, zrobili dziś już mil dwadzieścia, lecz do Dun dojść mogą.
— Ale my?... — zapytał król.
— Słuchaj, Najjaśniejszy Panie!... powiedział pan de Choiseul — oto, jak sądzę, jedyna rzecz, którą mamy do zrobienia. Mam czterdziestu huzarów, siedmiu zsadzam z koni, wy na jednego konia siądziecie, trzymając delfina, królowa na drugiego, pani Elżbieta na trzeciego, królewna na czwartego; panie de Tourzel, Neuville i Brunnier, których zostawić nie chcecie, siądą na trzy inne. Otoczymy was trzydziestu kilkoma huzarami, przebijemy się szablą i może tym sposobem da się was ocalić. Ale zważcie, Najjaśniejszy Panie, że jeżeli sposób dobry, to szybko trzeba się decydować, bo za godzinę, za pół godziny może, moi huzarzy przejdą na stronę ludu.
Pan de Choiseul milczał, czekając odpowiedzi króla, królowa zdawała się pochwalać projekt i wzrokiem gorącym Ludwika XVI zapytywała.
Ale on przeciwnie, unikał i oczu królowej i jej wpływu.
Nakoniec, patrząc na pana de Choiseul:
— Tak... rzekł — wiem, że to jest może jedyny sposób, ale czy możesz mi pan zaręczyć, że w tym natłoku i przemocy ośmiuset ludzi na trzydziestu, wystrzał jaki nie zabije mi syna, córki, królowej lub siostry?...
— Najjaśniejszy Panie!... odparł pan de Choiseul — gdyby podobne nieszczęście trafiło się wskutek mojej rady, musiałbym się chyba zabić w oczach Waszej królewskiej mości.
— Lecz... rzekł król — zamiast snuć projekty nadzwyczajne, rozumujmy na zimno.