Strona:PL Dumas - Hrabina Charny.djvu/64

Ta strona została przepisana.

— Ależ bez wątpienia, panie — nie będę tu widywać się z nikim; skoro ci więc obowiązki pozwolą na to, szczerze wdzięczną będę panu za każdą, choćby najkrótszą poświęconą mi chwilę.
Nigdy Olivier nie widział tyle uroku w spojrzeniu Andrei, nigdy nie zauważył tyle czułości w jej głosie.
Coś przebiegło po jej żyłach, coś nakształt tego dreszczu aksamitnego, jaki pierwszy pocałunek obudza.
Zwrócił wzrok na miejsce, gdzie siedział obok Andrei.
Byłby dał rok życia, aby tam znowu usiąść, i nie być odepchnięty jak za pierwszym razem.
Ale nieśmiały jak dziecko, nie mógł zdobyć się na to.
Ze swej strony, Andrea dałaby nie rok i nie dziesięć lat życia, ażeby czuć obok siebie tego, który tak długo był od niej zdaleka.
Nieszczęściem, jedno nie wiedziało o życzeniu drugiego oboje też pozostali nieruchomi w oczekiwaniu niema bolesnem.
— Powiadasz pani, że cierpiałaś wiele odkąd zamieszkujesz na dworze? Czyż król nie miał dla ciebie zawsze szacunku, dochodzącego aż do czci, królowa przywiązania, dochodzącego aż do bałwochwalstwa?
— O! tak — odpowiedziała Andrea — król był zawsze dla mnie dobrym niewymownie.
— Pozwól mi pani zwrócić uwagę, że odpowiadasz tylko na połowę mego zapytania; czyż królowa mniej od króla była dobrą dla ciebie?
Szczęki Andrei ścisnęły się, jak gdyby natura jej wzdrygała się przy odpowiedzi. Nareszcie z wysileniem powiedziała:
— Nie mam nic do zarzucenia królowej i byłabym niesprawiedliwą, gdybym nie przyznała Jej królewskiej mości...
— Mówię to — ciągnął Olivier — bo od niejakiego czasu... może być, że się mylę... ale zdawało mi się, że przyjaźń jaką królowa miała dla pani, zachwiała się nieco...
— Być może — odpowiedziała Andrea, dlatego też, jak miałam zaszczyt panu oświadczyć, chciałabym dwór opuścić...
— Pozostałabyś pani bardzo wtedy osamotnioną!
— To-rzecz zwyczajna dla mnie — odpowiedziała An-