Widziano, jak wyciągnął ręce, słyszano, jak szepnął:
— Biedna Katarzyna!
Potem, wypuściwszy nóż, padł na konia, a z konia zsunął się na ziemię.
Królowa krzyknęła przeraźliwie; o mało nie upuściła z rąk delfina, a rzucając się w tył, nie zauważyła, jak nowy jeździec przybywał pędem od strony Dun.
Za królową odstąpił król i zamknął okno.
Teraz nietylko kilka głosów, nietylko piersi huzarzy wołali: „Niech żyje naród!“, ale tłum cały, a z tłumem i dwudziestu huzarów, dotąd wiernych, ostatnia nadzieja nieszczęśliwego królestwa!
Królowa rzuciła się na fotel, głowę ukrywszy w dłonie, nie widziała nic więcej, tylko dla niej i u stóp jej padającego Izydora de Charny, tak, jak padał Jerzy!
Ale nagle hałas u drzwi zmusił ją do podniesienia oczu.
Co się działo w tej sekundzie w sercu królowej i kobiety, trudno wyrazić.
Olivier de Charny, blady i zakrwawiony ostatnim uściskiem brata, stał w progu drzwi.
Król zdawał się być unicestwionym.
Strona:PL Dumas - Hrabina Charny.djvu/647
Ta strona została przepisana.