Pokój pełen był gwardzistów narodowych i obcych, których ciekawość przyprowadziła.
Królowa powstrzymała się więc od pierwszego popędu, który kazał jej biec naprzeciw hrabiego, chusteczką zetrzeć z niego krew, i powiedzieć mu kilka słów pociechy, tych słów, co to pochodzą z serca i do serca trafiają.
Ale mogła zaledwie podnieść się na siedzeniu, wyciągnąć doń ręce i szepnąć:
— Olivierze!...
On, ponury i spokojny, dał znak obcym przybyszom, a głosem słodkim, lecz stanowczym:
— Przepraszam was, panowie — rzekł, ale mam coś do powiedzenia Ich królewskim mościom.
Gwardziści narodowi próbowali dowodzić, że właśnie na to tu są, aby przeszkodzić stosunkom króla z kimkolwiek z zewnątrz. Charny zacisnął blade usta, zmarszczył brew i odpinając surdut, ukazał parę pistoletów, następnie głosem jeszcze powolniejszym, choć tembardziej groźnym:
— Panowie!.. powtórzył — miałem zaszczyt powiedzieć wam, że muszę pomówić na osobności z królem i królową.
Jednocześnie ręką wskazał obcym drzwi.
Na ten głos, na tę potęgę pana de Charny, którą pan de Damas na sobie nawet uczuł, hrabia Karol i dwaj żołnierza przybocznej straży, skoczyli czując wracającą energję chwilowo zachwianą, wypchnęli przed sobą gwardzistów narodowych i ciekawych i opróżnili pokój.
Strona:PL Dumas - Hrabina Charny.djvu/648
Ta strona została przepisana.
ROZDZIAŁ VI.
CHARNY.