kich urzędników publicznych, albo gwardji narodowej, albo wojska linjowego, ażeby zatrzymać każdą osobę wyjeżdżającą z królestwa, jak również nie pozwolić przewozić ani broni, ani amunicji, ani złota, ani srebra, ani koni, ani powozów; a w razie, gdyby kurjerzy dogonili króla, lub kogokolwiek z rodziny królewskiej, i tych, którzyby pomagali w ucieczce, wyżej wymienieni urzędnicy, gwardja narodowa i wojsko linjowe, powinni przedsięwziąć wszelkie środki, aby wyjazdowi temu przeszkodzić i następnie zdać sprawę ciału prawodawczemu“.
Królowa słuchała w odrętwieniu; a gdy król skończył, skłaniając głowę, jakby chciał zebrać myśli:
— Daj mi to!... rzekła, wyciągając rękę po fatalny dekret. — Niepodobna!...
Tymczasem towarzysz pana de Romeuf, upewnił uśmiechem gwardzistów i patrjotów z Varennes.
Ten wyraz „niepodobna“, wymówiony przez królowę, zaniepokoił ich, chociaż wysłuchali dekretu od początku do końca.
— O! czytaj pani!... rzekł król z goryczą — jeżeli wątpisz, czytaj: to pismo ma podpis prezesa Zgromadzenia narodowego.
— A któż to ośmielił się podpisać podobny dekret?
— Szlachcic, Najjaśniejsza Pani — odparł król — margrabia de Beauharnais!
Czy nie jest to rzeczą dziwną i dowodzącą związków przeszłości z przyszłością, że ten dekret, zatrzymujący króla i królewską rodzinę, podpisany został imieniem nieznanem dotąd, a które tak świetnie wiąże się z początkiem historji XIX stulecia?...
Królowa ujęła dekret i przeczytała go ze zmarszczonemi brwiami, z zaciśniętemi usty.
Następnie król odebrał go jej, aby raz jeszcze przeczytać, i rzucił na łóżko, gdzie nie wiedząc o niczem, spały dzieci królewskie.
Strona:PL Dumas - Hrabina Charny.djvu/657
Ta strona została przepisana.