Strona:PL Dumas - Hrabina Charny.djvu/658

Ta strona została przepisana.

Ale królowa, widząc to, nie mogła się dłużej powstrzymać. Skoczyła prędko i chwyciwszy papier, zgniotła go w ręku, a rzucając zdaleka od siebie, zawołała:
— O!... panie, ostrożnie!... nie chcę, aby ten papier walał moje dzieci!...
Wielkie oburzenie powstało w sąsiednim pokoju. Gwardziści chcieli wtargnąć do komnaty, gdzie byli dostojni zbiegowie.
Adjutant generała Lafayette krzyknął z przerażenia.
Jego towarzysz wydał okrzyk wściekłości.
— A!... mruknął przez zęby — znieważają Zgromadzenie, znieważają naród!... to dobrze!...
I zwracając się ku ludziom, do walki podburzonym, którzy zapełniali przyległy pokój, zbrojni w karabiny, pałasze i kosy:
— Do mnie, obywatele!... — zawołał.
Ci ruszyli się na to wezwanie i Bóg wie, coby zaszło z zetknięcia się podwójnego gniewu, kiedy wtem Charny, który dotąd trzymał się na uboczu, wyskoczył i chwytając za rękę nieznanego gwardzistę:
— Proszę na słowo, panie Billot — rzekł, mam coś do powiedzenia, Billot, bo on to był, krzyknął ze zdziwienia, zbladł jak śmierć, zawahał się chwilę, ale, wkładając do pochwy szablę na pół wyjętą, odrzekł:
— Niech i tak będzie!... I ja mam ci także coś do powiedzenia, panie de Charny.
I idąc ku drzwiom, rzekł:
— Obywatele, ustąpcie się przed nami. Muszę się rozmówić z tym oficerem; ale bądźcie spokojni, ani lew, ani lwica, ani lwiątka nie wymkną się nam. Ja odpowiadam za nich!...
I jakby ten człowiek nikomu, oprócz Oliviera, nieznany, miał prawo rozkazywać, wszyscy wyszli, cofając się i zostawiając pierwszy pokój wolny.