Strona:PL Dumas - Hrabina Charny.djvu/677

Ta strona została przepisana.

Był to kabrjolet Leonarda, który im dalej jechał, tem hardziej był zmartwiony.
Pan de Bouillé zatrzymał go; ale w miarę jak biedny chłopiec oddalał się od Paryża, myśl o bracie, którego wiózł kapelusz i surdut, i o pani l‘Aage, którą on tylko czesać umiał, coraz częściej przychodziły mu do głowy i sprawiały tam taki chaos, że pan de Bouillé nie mógł z niego wydobyć nic, coby miało choć trochę sensu.
Rzeczywiście, Leonard wyjechawszy z Varennes przed zatrzymaniem króla, nic nowego nie mógł powiedzieć margrabiemu de Bouillé.
Drobny wypadek ten zajął przez kilka minut cierpliwość generała. Wreszcie upłynęła już godzina od czasu wydania rozkazu dowódcy pułku niemieckiego, margrabia de Bouillé kazał synowi wrócić po raz trzeci do Stenay i nie wracać bez pułku.
Hrabia Ludwik pojechał wściekły.
Kiedy przybył na miejsce gniew jego jeszcze się powiększył; zaledwie pięćdziesięciu ludzi siedziało na koniach.
Zaczął od tego, że wziął tych pięćdziesięciu ludzi i z niemi zajął bramę, która zapewniała mu wolne wnijście i wyjście; potem wrócił do generała, wciąż zapewniając go, że tym razem idzie za nim dowódca z wojskiem.
Tak myślał. Ale dopiero w dziesięć minut potem, kiedy zamierzał po raz czwarty udać się do miasta, spostrzeżono czoło pułku niemieckiego.
W każdej innej okoliczności, margrabia de Bouillé byłby kazał aresztować pułkownika jego własnym ludziom; ale w takiej chwili obawiał się rozdrażniać dowódców i żołnierzy. Poprzestał więc na zrobieniu mu kilku wyrzutów za jego opieszałość; potem, przemawiając do żołnierzy, powiedział im, jakie zadanie honorowe mają do spełnienia, i jako nietylko wolność, ale życie króla i jego rodziny od nich zależy. Przyrzekł oficerom zaszczyty, żołnierzom nagrody, a na początek rozdzielił czterysta luidorów pomiędzy ostatnich.
Przemowa zakończona tym ostatnim ustępem wywołała