Doktór, zamknięty z królem w chwili, gdy odźwierny zapytał o niego z rozkazu Izydora, oraz na prośbę Sebastjana, był to właśnei Gilbert.
Po pół godzinie Gilbert wyszedł. Król nabierał doń coraz większego zaufania: prawe serce Ludwika XVI oceniło, to co było prawem w sercu Gilberta.
Przy wyjściu odźwierny oznajmił mu, że go ktoś oczekuje w przedpokoju królowej.
Wszedł już w prowadzący doń korytarz, gdy wtem otworzyły się drzwi boczne i zamknęły o kilka kroków za nim i za młodym człowiekiem, który, nieświadomy snać miejscowości, namyślał się czy pójść na prawo, czy na lewo.
Młodzieniec ten spostrzegł idącego Gilberta i przystanął: światło kinkietu uderzyło wprost na twarz młodzieńca.
— Pan Izydor de Charny!... — zawołał Gilbert.
— Doktór Gilbert! — zawołał Izydor.
— Czy to nie pan pytałeś się o mnie?
— Ja, doktorze, ja... ale przytem ktoś jeszcze...
— Któż taki?
— Ktoś... — odrzekł Izydor... — kogo zobaczyć będzie panu bardzo przyjemnie.
— Czy nie wolno mi zapytać o kim mowa?
— I owszem, nie chcę pana zatrzymywać dłużej.. Pójdź... a raczej zaprowadź mnie do tej części przedpokoju królowej, która się zowie salonem zielonym.
— Ba! nie jestem ja bieglejszym od pana w topografii pałaców... — odezwał się z uśmiechem Gilbert... — a zwła-
Strona:PL Dumas - Hrabina Charny.djvu/68
Ta strona została przepisana.
ROZDZIAŁ XII.
DROGA ZNANA