Strona:PL Dumas - Hrabina Charny.djvu/683

Ta strona została przepisana.

spojrzeniami ludzi uzbrojonych, powiedział mu, że może liczyć na nich, nawet gdyby przyjść miało do gwałtu.
— I cóż — zapytał pana de Romeuf — czy zgodzili się odjechać?
Królowa rzuciła na Billota jedno z tych spojrzeń, któreby mogły w proch zetrzeć, gdyby miały moc piorunu.
I, nie odpowiadając, usiadła na fotelu.
— Król prosi jeszcze o kilka chwil — odpowiedział pan de Romeuf — nikt nie spał przez całą noc i Najjaśniejsi państwo są bardzo znużeni.
— Panie de Romeuf — odrzekł Billot — pan wiesz aż nadto dobrze, iż Najjaśniejsi państwo żądają kilku chwil nie dlatego, że są znużeni, ale że spodziewają się, iż przez te kilka chwil nadciągnie pan de Bouillé. Ale, dodał Billot, niech Najjaśniejsi Państwo raczą wiedzieć, że jeżeli nie zechcą pójść z dobrej woli, pociągną ich za nogi aż do powozu.
— Nędzniku! — krzyknął pan de Damas, rzucając się ku Billotowi z pałaszem w ręku.
Ale Billot skrzyżował ręce.
Istotnie, nie potrzebował bronić się sam; z dziesięciu ludzi wbiegło z pierwszego pokoju do drugiego, i pan Damas znalazł się zagrożonym naraz przez dziesięciu.
Król widział, że dosyć jednego skinienia, a dwaj jego oficerowie przyboczni, pan de Choiseul i pan de Damas, oraz kilku innych, którzy byli przy nim, zostaną zamordowani.
— Dobrze — rzekł — każcie założyć do powozu. Odjeżdżamy.
Jedna z dam królowej, pani Brunier, krzyknęła i zemdlała.
Krzyk ten obudził dzieci.
Delfin jął płakać.
— O! panie!... odezwała się królowa do Billota, czyż sam nie masz dziecka, że jesteś tak okrutnym dla matki?
Billot drgnął; ale natychmiast z gorzkim uśmiechem:
— Nie, Najjaśniejsza Pani!... odparł — już nie mam.