Strona:PL Dumas - Hrabina Charny.djvu/689

Ta strona została przepisana.

Lafayetta, używały wtedy całej popularności, wywarły też wrażenie.
— Do magistratu! do magistratu! — wołano zewsząd.
Ludzie dobrej woli pomogli i Choiseul z towarzyszami pociągnięci zostali do domu rady miejskiej.
Prowadzono ich tam z półtorej godziny; każda minuta była groźbą, albo usiłowaniem zadania im śmierci; każde miejsce, pozostawione próżnem przez obrońców więźni, zaraz świeciło ostrzem pałasza, trójzębem wideł albo kosą.
Przybyli nareszcie do magistratu; tu jeden tylko pozostał urzędnik miejski, bardzo zafrasowany odpowiedzialnością jaka na nim ciążyła.
Dla zrzucenia z siebie tej odpowiedzialności rozkazał iżby Choiseul, Damas i Floirac zamknięci byli w więzieniu i pilnowani przez gwardję narodową.
Pan de Romeuf oświadczył wtedy, że nie chcę się rozstać z Choiseulem, który na to wszystko naraził się dla niego.
Urzędnik miejski rozkazał wtedy, ażeby i pan de Romeuf poszedł do więzienia razem z innymi.
Na znak przez Choiseula dany służącemu, ten wymknął się, będąc zbyt małą figurą, aby się nią zajmowano.
Pierwszem jego staraniem, jako masztelerza, było zajęcie się końmi.
Dowiedział się, że konie, prawie zdrowe, stoją w gospodzie, pilnowane przez kilku urzędników.
Upewniwszy się co do tego, wszedł do kawiarni, kazał dać sobie herbaty, pióro i atrament, i napisał do pani Choiseul i pani Grammont, aby je uspokoić co do losu i syna i siostrzeńca, który według wszelkiego prawdopodobieństwa ocaleje, skoro jest więźniem.
Biedny James Brisack zapędził się za daleko, zwiastując te dobre wieści. Tak, pan de Choiseul był w więzieniu i pod strażą gwardji miejskiej; ale zapomniano postawić szyldwachów przy dymnikach, a przez te dymniki walono do więźniów z karabinów.
Musieli więc chować się po kątach.
To położenie krytyczne trwało dwadzieścia cztery godzin,