Wysunął głowę za drzwiczki i zwracając się do otaczających karetę:
— Panowie!... rzekł; wczoraj w Varennes zadano mi gwałt: kazałem jechać do Montmédy, a mnie siłą zwrócono ku stolicy zbuntowanej. Ale też wczoraj byłem wpośród buntowników; dzisiaj jestem wśród uczciwych poddanych, i powtarzam: do Montmédy, panowie!
— Do Montmédy! powtórzyli gwardziści z kompanji Villeroy.
— Do Montmédy! powtórzyła za niemi cała gwardja narodowa z Chalons.
— Potem chór ogólny wydał okrzyki: „Niech żyje król!“
Kareta zawróciła w ulicę i puściła się drogą, którą przebywała wczoraj.
Charny miał oko na całą tę ludność wiejską. W nieobecności Droueta i Billota zdawał się nią dowodzić ten gwardzista francuski, który stał na warcie u drzwi pokojów królewskich w nocy; poszedł on sam i milcząco za tym ruchem kazał pójść owym ludziom, których ponure oko wskazywało dostatecznie, że im nie w smak manewr, wykonywany obecnie.
Przepuścili oni gwardję narodową, ale zbierali się za nią, jako tylna straż.
W pierwszych szeregach szli ludzie uzbrojeni w piki, widły i kosy.
Następnie postępowało ze stu pięćdziesięciu ludzi, uzbrojonych w strzelby.
Manewr ten, wykonany tak dobrze, jakby przez wojsko, nawykłe do mustry, zaniepokoił hrabiego Charny; ale nie miał żadnego sposobu sprzeciwienia się mu i z miejsca, na którem siedział, nie mógł nawet zażądać objaśnienia.
Objaśnienie otrzymał niebawem.
W miarę, gdy się zbliżano do rogatek miasta, zdawało się, że pomimo turkotu karety, pomimo szmerów i okrzyków tych, którzy ją otaczali, słychać było coś, jakby głuchy grzmot, coraz bardziej rosnący.
Nagle Charny zbladł i położył rękę na kolanie oficera przybocznego, który siedział przy nim!
Strona:PL Dumas - Hrabina Charny.djvu/704
Ta strona została przepisana.