Strona:PL Dumas - Hrabina Charny.djvu/705

Ta strona została przepisana.

— Wszystko stracone! rzekł.
— Dlaczego? zapytał tenże.
— Czy nie poznajesz tego odgłosu?
— Zdawałoby się, że to odgłos bębna... Wiec co?
— Zobaczysz!... odrzekł Charny.
W tej chwili przejeżdżano przez plac.
Dwie ulice zbiegały się przy placu: ulica Reims i ulica Vitry-le-Français.
Każdą z tych ulic z bębnami na czele, z chorągwią rozpiętą, szły dwie znaczne kompanie gwardji narodowej: jedna z tysiąca ośmiuset ludzi złożona, druga dochodząca do trzech tysięcy.
Każdej z tych kompanij przewodniczył człowiek na koniu.
Jednym był Drouet, drugim Billot.
Charny rzucił tylko okiem na kierunek, w jakim szła każda kompanja i zrozumiał wszystko.
Nieobecność Droueta i Billota, niewytłómaczona dotąd, wytłómaczyła się teraz zbyt jasno.
Byli oni zapewne zawiadomieni o projekcie, jaki knuł się w Chalons; wyjechali, jeden, aby sprowadzić gwardję narodową z Reims, drugi z Vitry-le-Français.
Ułożyli się zgodnie i obaj przybywali w porę.
Zatrzymali swych ludzi na placu, który zastawili całkowicie.
I bez żadnej demonstracji, rozkazano nabić karabiny.
Orszak się zatrzymał.
Król wychylił głowę za drzwiczki.
Zobaczył hrabiego Charny:
— Co to takiego? zapytał.
— Najjaśniejszy Panie!... odpowiedział Charny, blady i z zębami zaciśniętemi; nasi wrogowie sprowadzili sobie posiłki i jak widzicie nabijają broń, a za gwardją narodową Chalońską, chłopi stanęli z bronią nabitą.
— Co myślisz o tem, hrabio de Charny?
— Myślę, Najjaśniejszy Panie, żeśmy wzięci we dwa ognie, co nie przeszkadza, że jeśli Wasza królewska mość chce przejechać, to przejedzie; tylko jak daleko, tego nie wiem.