— To dobrze, odezwał się król, wracajmy.
— Czy Wasza królewska mość zdecydowany?
— Panie de Charny, dosyć krwi popłynęło dla mnie, i to krwi, którą ja opłakuję gorzkiemi łzami. Nie chcę ani kropli więcej. Wracajmy!...
Na te słowa dwaj młodzi przyboczni, siedzący na koźle, rzucili się ku drzwiom; gwardziści z kompanji Voleroy przybiegli. Ci dzielni i wrzący wojacy niczego bardziej nie pragnęli, jak stoczyć bitwę z mieszczanami, ale król powtórzył rozkaz bardziej jeszcze stanowczo, niż dotąd.
— Panowie! rzekł Charny głośno i nakazująco; wracajmy, król tak chce.
I sam, biorąc konia za uzdę, odwrócił ciężką karetę.
U bramy paryskiej gwardja narodowa Chalońska, będąc już niepotrzebną, ustąpiła miejsca chłopom, gwardji narodowej z Vitry i Reims.
— Czy uważasz pani, że dobrze uczyniłem? — rzekł Ludwik XVI do Marji Antoniny.
— Dobrze, dobrze!... odpowiedziała; ale uważam, że pan de Charny usłuchał zbyt łatwo.
I zapadła w ponurą zadumę, która nie zupełnie odpowiadała położeniu, jakkolwiek strasznemu, w jakiem się znajdowano.
Strona:PL Dumas - Hrabina Charny.djvu/706
Ta strona została przepisana.